Już w pierwszych dniach rosyjskiej agresji na Ukrainę Władimir Putin nie omieszkał postraszyć Zachodu bronią nuklearną. Nie jest w tym pierwszy. Sowiecką bombą atomową straszył już Wiaczesław Mołotow, minister spraw zagranicznych Stalina. Swoimi potężnymi rakietami i głowicami starał się przerazić Amerykanów i Europę Zachodnią Nikita Chruszczow. Na szczęście na groźbach poprzestawali. Wszyscy wierzymy, że i tym razem na tym się skończy. Bo co innego ludzkości pozostaje?
Wojna nuklearna a Śląsk
Obecnych planów użycia rosyjskiej broni jądrowej nie znamy. To, jak mordercza byłaby wojna atomowa, możemy spróbować sobie wyobrazić na podstawie odtajnionych planów USA. Kilka lat temu ujawniono listę celów dla amerykańskich bomb nuklearnych z roku 1959 . Na Górny Śląsk i Zagłębie Amerykanie zamierzali zrzucić ich około 100. Na liście znajdują się także współrzędne geograficzne planowanego punktu eksplozji atomowej w Tarnowskich Górach. Moc tego wybuchu nie została odtajniona. Natomiast ujawniono typy bomb, jakich planowali uż yć Amerykanie podczas wielkiego uderzenia na państwa Układu Warszawskiego. Wynika z tego, że także na Tarnowskie Góry miałaby spaść najbardziej masowo stosowana bomba jądrowa Mark 6. Była to udoskonalona bomba tego samego typu, co zrzucona w 1945 roku na japońskie miasto Nagasaki. Jej konstrukcja umożliwiała jednak regulację mocy wybuchu, mogacej wynosić 8, 26, 80, 154 lub 160 kiloton (tysięcy ton TNT czyli trotylu).
Wiemy też, że amerykańskim wojskowym planistom narzucono ograniczenia polityczne. Politycy nakazali im, by bomb termonuklearnych (nazywanych wodorowymi), czyli o dużej mocy wybuchu liczonej w megatonach (milionach ton trotylu), używać tylko w atakach na terenie ZSRR i na specjalne cele. Inne kraje sowieckiego imperium, tak zwane państwa satelickie, też miały zostać zbombardowane, jednak stosunkowo mniejszymi bombami. W logice strategów wojny nuklearnej wielokrotnie było więcej szaleństwa niż logiki. "Humanitarne" potraktowanie narodów w sowieckiej strefie wpływów i tak przyniosłoby im miliony ofiar. Miliony ludzi zginęłyby od eksplozji bomb, kolejne z chorób (nie tylko choroby popromiennej, gdyż załamałyby się wszelkie systemy służby zdrowia i opieki medycznej) i głodu (dostawy żywności uległyby przerwaniu, a jej zapasy przynajmniej w miastach szybko by się wyczerpały).
Może Cię zainteresować:
Jak Śląsk miał zginąć. Ujawnione plany wojny nuklearnej
Bomba atomowa na Tarnowskie Góry
W jaki sposób to odnosiło się do Śląska? Zostałby zaatakowany przy uzyciu ponad 100 bomb atomowych oraz kilku wodorowych. Te ostatnie miały zniszczyć mające (zdaniem Amerykanów) strategiczne znaczenie lotniska. Jedna zaś z tych ponad 100 bomb spadłaby na Tarnowskie Góry:
Każdy cel bomby jądrowej był oznakowywany specjalnymi kodami opisującymi jego rodzaj. W przypadku Tarnowskich Gór są to kody 064 i 275.
Kod 064 oznacza sprzęt chemiczny. Przypomnijmy, że w latach 60. w Tarnowskich Górach funkcjonowały Zakłady Chemiczne, Fabryka Sprzetu Ratunkowego, Fabryka Urządzeń Górniczych, Zakłady Sprzętu Maszyn Elektrycznych, Fabryka Wyrobów Metalowych, Centralne Biuro Konstrukcji Kotłów czy Dolomitołomy. Ale dla Amerykanów najbardziej chyba liczyły się Śląskie Zakłady Przemysłowe, produkujące m.in. aparaturę chemiczną i chłodniczą dla zakładów w Kędzierzynie.
Kod 275 oznacza ludność cywilną. Zatem niestety również mieszkańcy miasta zostali uznani za jeden z głównych celów ataku. Punkt eksplozji nieopodal miejsca, gdzie ulica Częstochowska przechodzi pod torami, każe się też domyślać, że celem ataku mogło być również sparaliżowanie tarnogórskiego węzła kolejowego.
Tarnowskie Góry ległyby w gruzach
Mieszkańcy zostaliby zdziesiątkowani, ginąc od potwornego ciepła wybuchu atomowego, w zburzonych falą uderzeniową budynkach i od napromieniowania. Wielu z tych, którzy nie zginęliby na miejscu, odniosłoby ciężkie oparzenia, rany i kontuzje. Symulator skutków eksplozji jądrowych, przy użyciu którego spróbowaliśmy zrekonstruować skutki wybuchu bomby atomowej o mocy 8 KT nad Tarnowskimi Górami, ilość ofiar oszacował na ponad dziesięć tysięcy osób zabitych oraz ponad siedem i pół tysiąca rannych. Takich rozmiarów śmierci i cierpienia wręcz nie sposób sobie wyobrazić. Tym bardziej, że katastrofa nie ograniczyłaby się do Tarnowskich Gór, ale objęła cały Śląsk - czy właściwie całą Europę.