Puchar Polski nazywany jest pucharem tysiąca drużyn, bo co roku zaczyna się na szczeblu okręgowym. Startują w nim zespołu od B-klasy do III ligi. W Podokręgu Bytom tym razem do finału awansowały Szombierki Bytom i Gwarek Tarnowskie Góry. Zwycięzca awansowałby na poziom wojewódzki i zgarnąłby 4 tys. zł premii.
Jeszcze niedawno wszystko wskazywało na to, że finał odbędzie się 15 lipca. Następnie zmieniono datę na 11 lipca. Gwarek w tym nie widział problemu, ale tego dnia nie chciały grać Szombierki. Podokręg Bytom więc w ostatniej chwili wyznaczył termin... 30 czerwca. I tutaj powstał problem, który dla jednej ze stron okazał się nie do przeskoczenia.
Tarnogórzanie wcześniej wysłali swoich zawodników na urlopy, z których wrócili dopiero w poniedziałek, czyli dzień przed finałem. Trener Krzysztof Górecko w "Sporcie" jasno dał do zrozumienia, że nie będzie narażać swoich zawodników na kontuzje i nie pojedzie z drużyną do Bytomia.
Jak zapowiedział, tak zrobił. We wtorek na stadionie przy ul. Frycza-Modrzewskiego zameldowali się zawodnicy Szombierek, sędziowie, a nawet prezes Podokręgu przyjechał z Pucharem. Zabrakło jednak Gwarka. "Zieloni" wyszli na boisko, odczekali 30 minut, a następnie sędzia odgwizdał koniec spotkania.
- Nie wręczyłem Szombierkom pucharu i 4 tysięcy złotych premii, a sprawą zamieszania wokół tego meczu zajmie się Wydział Gier - krótko podsumował prezes Wyszyński w "Sporcie".
Każda ze stron przerzuca się odpowiedzialnością, a winnego tego, że piłkarskie święto zamieniło się w farsę, nie ma. Niestety, w tym przypadku przegrała piłka nożna. Gwarek nie zamierza tego tak zostawić i chce pójść ze sprawą do sądu. Wydział Gier ostatecznie ukarał tarnogórzan walkowerem.
fot. Facebook/Gwarek Tarnowskie Góry