A tak to się zaczęło…
Światowy Dzień Rzucania Palenia to doskonała okazja, aby pożegnać się z nałogiem, bo jak nie dziś to kiedy? Inicjatywa zrodziła się w Stanach Zjednoczonych w 1974 roku. Dziennikarz Lynn Smith poprosił czytelników lokalnej gazety Monticello Times, aby zrezygnowali z papierosów chociaż na jeden dzień.
Jaki był efekt?
Blisko 150 tysięcy Amerykanów podjęło wyzwanie i nie wypaliło
ani jednego papierosa przez okrągłą dobę. Pomysł Smith’a
okazał się sukcesem. W kolejnych latach jego idea została
rozszerzona na kolejne stany, aż swoim zasięgiem objęła całą
Amerykę. Inicjatywa Smith’a jest celebrowana na świecie od 47
lat, a dokładniej w każdy trzeci czwartek listopada.
Konkurs „Rzuć palenie papierosów” rozstrzygnięty
Czy śledziliście
nasz portal uważnie? Wraz z początkiem listopada ogłosiliśmy
lokalny konkurs „Rzuć palenie papierosów”, którego zasady były
banalnie proste. Zarówno palacze, jak i osoby, którym udało się
wyrwać z objęć nałogu mogły podzielić się własną historią -
jak rzucili palenie papierosów lub jak planują to zrobić. Konkurs
zakończył się wczoraj i cieszył się sporym zainteresowaniem. Do
redakcji tarnowskiegory.info wpłynęło 20 zgłoszeń.
Po niekończących
się obradach, udało się wyłonić zwycięzców, oto i oni:
1. Justyna K.
Dzień dobry,
Nazywam się Justyna i 5 lat temu rzuciłam palenie. Moja przygoda rozpoczęła się dużo wcześniej, próbowałam na wiele sposobów czy to tabletki, plastry, ale wszystkie używane specyfiki nie pomagały. Prób podejmowałam wiele, ale dopiero samozaparcie i stopniowe zmniejszanie ilości papierosów pozwoliło mi pozbyć się nałogu. Wsparcie rodziny w tym czasie również było bardzo istotne, bo to oni napędzali mnie do rzucenia palenia.
Dlaczego przestałam palić? Dlatego, że nie czułam swoich perfum, ubrania przesiąkały nieprzyjemnym zapachem, zapach papierosów unosił się w całym mieszkaniu, kaszel nie dawał mi o sobie zapomnieć.
Dziś wiem, że była to najlepsza decyzja. Moje wyniki badań poprawiły się, z roku na rok czuje się coraz lepiej, a w mieszkaniu nie czuć już brzydkiego zapachu.
Do przestania palenia próbuje przekonać swoich najbliższych,
aby im też żyło się bez nałogu lepiej.
2. Mariola S.
Moje wychodzenie
z uzależnienia od papierosów nie było jakimś spektakularnym
zjawiskiem, czy też metodą prób i błędów. Zapoczątkowało go
jedno zdanie, a brzmiało: „Zastanawiam się, czy dałbym radę się
z Tobą całować”. Powiedziała to osoba niepaląca, która sama
kiedyś paliła. Było to dla mnie wręcz absurdalne, ale uruchomiło
jakiś trybik w skomplikowanym mechanizmie uzależnienia. To nie była
nawet sugestia, bym rzuciła palenie, ale delikatna aluzja, że
jestem odrażająca, a właściwie to mój oddech jest odrażający.
Nie wiem jakim cudem, ale podziałało. A skoro mowa o cudzie,
to akurat to zdanie zbiegło się z okresem Wielkiego Postu, a że
jestem osobą wierzącą, to odebrałam to jako swego rodzaju
wskazówkę, by właśnie na ten czas odmówić sobie czegoś, co
lubię. Bo palić lubiłam. I to bardzo. I pojawiła się nadzieja,
że w tym okresie to jest możliwe (z Boga pomocą oczywiście).
I
tak oto 1 marca 2017 roku, po wyjściu z łóżka, zrobiłam sobie
kawę, wzięłam resztę papierosów, które mi zostały i
powiedziałam: Boże, pomóż mi nie palić. Po czym je połamałam i
wyrzuciłam. Naprawdę tylko tyle i aż tyle.
Ktoś powie –
niemożliwe, bzdury jakieś, tak to nie działa… A ja mówię (a
właściwie piszę), że to działa. Do dziś nie palę, nie odczuwam
żadnego głodu. Wystarczyła mi wiara w to, że się uda. Ale też
była potrzebna chęć i motywacja.
A tą motywacją nie była
chęć całowania się z tą osobą, ale fakt, że jestem chodzącym,
odrażającym smrodem. Przepraszam za określenie, ale na tamten czas
właśnie tak się poczułam. Jak ktoś kto śmierdzi i jest
odrażający, a przecież wielokrotnie słyszałam, że śmierdzę i
jakoś nigdy mi to nie przeszkadzało. Tym razem sposób podania tej
informacji (z miłością), zdziałał cuda. Bo to była aluzja
delikatna, zmuszająca do myślenia, a nie jak zazwyczaj słowny atak
powtarzających się sloganów typu: „idź, bo śmierdzisz”,
„palenie szkodzi zdrowiu”, „palenie kosztuje”, „palenie
zabija”…
Oczywiście to, co podziałało u mnie,
niekoniecznie podziała u innych. Dzielę się tylko moją historią,
moim cudem raczej aniżeli sposobem, bo do dziś nie palę i nie
odczuwam takiej potrzeby. A paliłam lat 25. Bywało, że i półtorej
paczki dziennie.
Przytyłam to fakt. Byłam momentami
rozdrażniona – to też fakt. Ale wierzyłam, że akurat w tym
momencie jest mi dane uwolnić się od nałogu. I być może dla
niektórych zabrzmi to jak wyświechtany frazes, to w moim przypadku
z pełną świadomością mojej słabej woli oświadczam, że wiara
czyni cuda.
Dodam jeszcze tylko, że na okres ciąży zawsze
palenie rzucałam. I to też nie było trudne, bo tam też była
wiara, nadzieja i miłość, co prawda napędzana lękiem i
odpowiedzialnością za nowe życie. A palenie w takim okresie to
przecież grzech i na pewno nie miłość, bo kto chce krzywdzić
kogoś kogo kocha?
Niestety, po urodzeniu dzieci do nałogu
wracałam. Ale w tym czasie nie kochałam siebie. I to też jest
ważna kwestia, by pokochać siebie. Bo świadomość miłości
własnej nie pozwala siebie krzywdzić. A palenie to naprawdę
krzywda fizyczna, psychiczna i materialna, a przede wszystkim
zdrowotna.
Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te
trzy „pawłowe” (1 Kor 13,13), u mnie są sposobem, z nich zaś
największa jest miłość.
A poniżej recepta na rzucenie
palenia, którą wystawiło mi życie.
Recepta:
- wiara
- nadzieja
- miłość
Zalecenia:
- uwierzyć,
że to możliwe
- chcieć tego
- mieć motywację
Interpretacja dowolna.
M.
3. Darek W.
Rzucałem wiele razy, ale jakoś nie szło. Ciągle wracałem,
wracałem i wracałem. No wiecie, człowiek szedł po ludzku na
drineczka, imprezę i bach, odpalał papierosa, za papierosem. Tak to
się ciągnęło, aż do wybuchu pandemii. Rok temu, w marcu, kiedy
wszystko pozamykano i nikt nie wiedział co go czeka, stwierdziłem,
że lepszej okazji do rzucenia palenia nie znajdę. Przecież ludzie
umierali od śmiertelnego wirusa, nie chcieli, ale umierali. Sięgając
po papierosa trułem i zabijałem się świadomie. Nie było łatwo,
bo strasznie mnie ciągnęło. W końcu zdecydowałem się zapalić,
ale nie papierosa, a podgrzewacz tytoniu. Ograniczałem go jak się
da, a normalnych papierosów nie paliłem i w końcu całkowicie
przestałem. Dalej nie palę, a w przyszłym roku będę mógł
świętować dwa lata bez papierosa. Nie powiem, kiedy zaczęli
luzować obostrzenia, kiedy mogłem się spotkać ze znajomymi, wyjść
na piwo miałem tysiące okazji, aby zapalić normalnego papierosa, a
co dopiero sięgnąć po podgrzewacz tytoniu, ale tego nie zrobiłem.
Ciesz się, że wytrwałem w swoim postanowieniu i mam nadzieje, że
się w nim utrzymam. Mogę jakoś wpłynąć na swój los, a covid
pozbawił wielu takiej możliwości, decyzji i im życia już nikt
nie zwróci.
4. Weronika K.
Redakcjo,
Jeszcze nie rzuciłam
palenia, ale wkrótce to zrobię. Razem z mężem chcemy mieć
dziecko i do końca roku jeszcze się nie staramy, ale od nowego już
tak. Dlatego od stycznia rzucam, mąż też. Stwierdziliśmy, że
chcemy to zrobić wraz z nadejściem nowego roku. Póki co mocno
ograniczyłam, mąż też. Pilnujemy się nawzajem, bo oboje
pracujemy zdalnie z domu, więc jest trochę łatwiej nie palić.
Kiedy dojeżdżałam do biura to wiadomo, papieros za papierosem, a
teraz jestem w stanie to ograniczyć. Mam nadzieje, że uda nam się
spełnić wspólne marzenie o dziecku i to już w przyszłym roku.
Łezka mi się w oku kręci, że moja mama nie pozna wnuczki bądź
wnuka. Cierpiała na stwardnienie rozsiane i gdy przyszedł
koronawirus, niestety zachorowała. Nie udało jej się pokonać
wirusa. Jeżeli będziemy mieć córeczkę, to nazwiemy ją po mojej
mamie – Łucja, a jeżeli będzie to chłopiec to nazwiemy go po
tacie męża – Miłosz.
5. Roksana D.
Droga redakcjo, nie palę od 2 lat i 5 miesięcy i jest to dla
mnie małe zwycięstwo. W sumie okoliczności w jakich rzuciłam
palenie były mniej przyjemne. Moja najlepsza przyjaciółka, którą
znałam całe życie, z którą byłam nierozłączna zachorowała 4
lata temu na białaczkę. Jej życie radykalnie się zmieniło.
Musiała zrezygnować ze studiów, bo leżała w szpitalu. Z duszy
towarzystwa stała się osobą, z której zawsze się nabija,
zmęczoną, smutną. Kiedy dowiedziałam się, że cierpi na
białaczkę to zaczęłam palić. Wcześniej też podpalałam, ale od
jej diagnozy paliłam dużo, za dużo. Wiem, totalna głupota. Iza
przejrzała mnie z miejsca. Wiedziała, że palę. Kiedyś nie
wytrzymała i uraczyła mnie przemową, której by się nie
powstydził sam Adam Mickiewicz. Miała rację, ona nie miała wpływu
na chorobę, po prostu na nią zachorowała, ale ja tak. Z każdym,
wypalonym papierosem rujnowałam swoje zdrowie i mogłam to zmienić.
Dlatego rzuciłam. Iza znalazła dawcę, po długiej rekonwalescencji
wróciła, żyje i obie przysięgłyśmy sobie, że nie będziemy
palić, ani rujnować organizmu jakimiś pierdołami. Zadbamy o
własne zdrowie. Razem ćwiczymy, wymieniamy się zdrowymi przepisami
i w przyszłym roku planujemy zapisać się na jakiś półmaraton.
Jeszcze nie wiem jaki, bo to Iza wybiera. Znając ją, to pewnie
będzie spore zaskoczenie.
Zwycięzcom
konkursu, serdecznie gratulujemy. Być może wasze historie zmotywują
palaczy do pożegnania się z nałogiem. Światowy Dzień Rzucania
Palenia stwarza ku temu doskonałą okazję.
Tam gdzie konkurs, tam i nagrody
Zgadza się. Zwycięzca konkursu – Justyna K. otrzymuje voucher do SPA o wartości 500 zł, a pozostała, wyróżniona czwórka – Mariola S., Darek W., Weronika K., Roksana D., otrzymuje vouchery o wartości 100 zł. Wasze historie są inspirujące. Dziękujemy, że postanowiliście się nimi podzielić.
Tak jak obiecywaliśmy, zwycięskie historie zostaną opublikowanie na łamach naszej gazety w formie papierowej. Organizator skontaktuje się laureatami konkursu już wkrótce. Zatem uzbrójcie się w cierpliwość i trzymajcie telefony pod ręką.