Artur Sowiński to jeden z weteranów polskiego MMA. Doskonale pamięta czasy, gdy mieszane sztuki walki dopiero wchodził na salony i próbowano zerwać łatkę sportu dla kiboli. Wojownik urodzony w Radzionkowie pierwszą zawodową walkę stoczył w 2007 roku. Trzy lata później zobaczyliśmy go po raz pierwszy w KSW.
"Kornik" w Konfrontacji Sztuk Walki nigdy nie był pierwszoplanową postacią, ale przez wiele lat utrzymywał się w największej organizacji MMA w Polsce. Przyszedł jednak czas na to, aby każdy poszedł w swoją stronę. 35-latek poinformował, że rozstał się z KSW.
"Informuję, że moja przygoda w KSW dobiegła końca. Pragnę podziękować Martinowi Lewandowskiemu i Maćkowi Kawulskiemu za szansę, którą mi dali. Przez wszystkie te lata byli zawsze fair w stosunku do mnie. Dziękuję każdej osobie zaangażowanej w produkcję wydarzeń, jesteście świetni!" - napisał Sowiński na Facebooku.
Radzionkowianin debiutował w KSW na gali numer 14. Wtedy walką wieczoru było starcie Mariusza Pudzianowskiego z ogromnym Erikiem Eschem. Pudzian wówczas wygrał, a wcześniej Sowiński przez jednogłośną decyzję sędziów przegrał z Dannym van Bergenem.
Potem było już znacznie lepiej, choć "Kornik" miewał słabsze momenty. W 2012 roku przegrał walkę o mistrzowski pas w kategorii lekkiej z Maciejem Jewtuszko. Niedługo później zmienił wagę i przeszedł do kategorii piórkowej. Opłaciło się, bo w 2015 roku został mistrzem KSW, wygrywając z Kleberem Koike Erbstem.
Wojownik z Radzionkowa tytuł obronił tylko raz. Potem raz próbował odzyskać pas, ale bezskutecznie. W KSW łącznie stoczył 22 walki. Wygrał 11, przegrał 10. Sześciokrotnie zwyciężał przed czasem. Co teraz będzie robić? Ze sportów walki nie odchodzi.
"Moje ostatnie walki dla KSW pozostawiały niedosyt u mnie jak i u Was, dlatego podjąłem decyzję, aby dalszą część około sportowej kariery spędzić na toczeniu walk z rywalami wykraczającymi poza sportową rywalizację nie zamykając się również na sportowe pojedynki w innych federacjach. Lubię walczyć i chcę nadal to robić. Więc będziecie mieli okazję jeszcze mnie zobaczyć!" - zdradza.
Szybko okazało się, że Sowiński będzie teraz się bić w organizacji Prime MMA. Tam rządzą tzw. "freak fighty", czyli pojedynki z udziałem celebrytów, którzy często mają niewiele wspólnego z profesjonalnym sportem. "Kornikowi" to jednak nie przeszkadza i trudno się dziwić, bo dziś takie gale zapewniają dużą popularność i duże pieniądze.
35-latek zadebiutował już w ten weekend. W sobotę na gali Prime 4 Królestwo zmierzył się z Adamem Oknińskim. "Kornik" w ostatniej chwili wskoczył w miejsce kontuzjowanego Normana Parke'a.
Sowiński nowej publiczności zaprezentował się z bardzo dobrej strony. Od pierwszego gongu był bardzo aktywny, zadawał dużo ciosów, a raz nawet posłał na deski Oknińskiego. Rywal, choć momentami był bezradny, to dotrwał do końca. Sędziowie jednak nie mieli żadnych wątpliwości, że zawodnik z Radzionkowa był lepszy i to jemu przyznali zwycięstwo.