W ostatnim czasie na terenie Śląska odnotowywana jest wysoka liczba kradzieży katalizatorów. Tylko w ciągu 7 dni wycięto dwa reaktory katalityczne.
- 28 marca katalizator został skradziony przy ulicy Kościelnej, a 31 marca przy ulicy Pyskowickiej. Trwają czynności w tej sprawie - wyjaśnia st. sierż. Kamil Kubica, p.o. rzecznika prasowego KPP w Tarnowskich Górach.
Pracownicy płacą, a złodzieje grasują
Ofiarą wyżej opisanego zdarzenia przy ulicy Pyskowickiej padła ratowniczka medyczna z Wielospecjalistycznego Szpitala Powiatowego im. B. Hagera. W trakcie zmiany nocnej z jej samochodu marki Peugeot 206 wycięto katalizator.
- Rano po godzinie 7 próbowałam odpalić swój samochód, po przekręceniu kluczyka w stacyjce usłyszałam straszny huk- tłumaczy ratowniczka medyczna. Domyśliłam się, że wycięto mi spod samochodu katalizator. Sprawę od razu zgłosiłam na policję. W międzyczasie okazało się, że szpitalne kamery nie mają rejestru stałego.
Cena katalizatora opiewa na 700 zł. Policjanci, którzy przyjechali na miejsce sporządzili protokół zdarzenia. Z rozmowy z funkcjonariuszami wynikło, że w ciągu ostatnich tygodni doszło do kradzieży siedmiu katalizatorów na terenie Tarnowskich Gór.
- Pomimo, że my pracownicy szpitala regularnie uiszczamy comiesięczną opłatę za parking doszło do kradzieży. Teren nie został do końca ogrodzony, jezdnia jest dziurawa, a szlaban na portierni nie jest monitorowany - podkreśla poszkodowana.
Ratowniczka medyczna dodaje, że gdyby kamery miały stały zapis, szejka złodziei zostałaby złapana przez tarnogórskich policjantów.