"Media bez wyboru"
Onet, Wirtualna Polska, Dziennik Zachodni, Business Insider - to tylko część portali, które nie udostępnią dzisiaj artykułów dla swoich czytelników. Przedstawiciele największych mediów zdecydowali się w ten sposób wyrazić swój sprzeciw wobec nowego podatku naliczanego od przychodów z reklam, jaki zamierza wprowadzić rząd. "Składka" będzie dotyczyć nie tylko wydawców, ale także telewizji, rozgłośni radiowych, czy kin. Jej wysokość wahałaby się między 5% a 15% wpływów - w zależności od przychodów przedsiębiorstwa. Pozyskane w ten sposób zasoby Ministerstwo Finansów planuje przekazać trzem podmiotom. Połowa z środków trafi do Narodowego Funduszu Zdrowia, natomiast pozostałe do Funduszu Wsparcia Kultury i Dziedzictwa Narodowego w Obszarze Mediów (35%) oraz Narodowego Funduszu Ochrony Zabytków (15%).
- To podatek, opłata, która została wprowadzona w wielu krajach UE, Francji, Belgii, innych krajach. Inne kraje UE wprowadziły tę daninę, ponieważ mamy sytuacje, że bardzo często cyfrowi giganci i duże firmy unikają opodatkowania - powiedział Piotr Müller w wywiadzie dla TVP Info. - Firmy, które przekraczają odpowiednio wysoki próg dochodów, to bardzo zamożne firmy, które stać na to, żeby w sposób solidarny podzielić się swoimi przychodami - dodał.
Organizatorzy dzisiejszego protestu mają jednak inne zdanie na ten temat. Zaznaczają, że nowy podatek dotknie nie tylko ich, ale także samych odbiorców.
- Podejmujemy dziś krok, którego nikt z nas podejmować nie chce, bo idzie wbrew wszystkim wartościom, jakie jako dziennikarze wyznajemy. (...) Dziś wszyscy przekonamy się, jak wygląda Polska bez wolnych mediów. Wierzymy jednak, że tak drastyczna akcja jest konieczna, bo bez wolnych mediów nie ma wolnego wyboru, a bez wolnego wyboru nie ma wolności - czytamy w komunikacie Onetu.
List do władz Rzeczypospolitej Polskiej
Media, które przystąpiły do strajku, opublikowały list otwarty skierowany do władz Rzeczypospolitej Polskiej oraz liderów ugrupowań politycznych. Tłumaczą w nim, że podatek odbierają jako haracz i selektywne obciążenie poszczególnych przedsiębiorstw. Wprowadzenie go będzie według nich oznaczać:
- osłabienie, a nawet likwidację części mediów działających w Polsce, co znacznie ograniczy społeczeństwu możliwość wyboru interesujących go treści
- ograniczenie możliwości finansowania jakościowych i lokalnych treści. Ich produkcja daje obecnie utrzymanie setkom tysięcy pracowników i ich rodzinom oraz zapewnia większości Polaków dostęp do informacji, rozrywki oraz wydarzeń sportowych w znaczącej mierze bezpłatnie
- pogłębienie nierównego traktowania podmiotów działających na polskim rynku medialnym, w sytuacji, gdy media państwowe otrzymują co roku z kieszeni każdego Polaka 2 mld złotych, media prywatne obciąża się dodatkowym haraczem w wysokości 1 mld zł
- faktyczne faworyzowanie firm, które nie inwestują w tworzenie polskich, lokalnych treści kosztem podmiotów, które w Polsce inwestują najwięcej. Według szacunków, firmy określane przez rząd jako „globalni cyfrowi giganci” zapłacą z tytułu wspomnianego haraczu zaledwie ok. 50 - 100 mln zł w porównaniu do 800 mln zł, jakie zapłacą pozostałe aktywne lokalnie media
Pod dokumentem podpisało się ponad czterdziestu sygnatariuszy. Całość listu dostępna TUTAJ.