Jak zaczęła się Pana przygoda z grafiką?
Moje pierwsze niestandardowe dzieło powstało w domu rodzinnym. Mając kilka lat narysowałem słonia. Nie byłoby może w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że zrobiłem to długopisem na wykładzinie PCV w pokoju dziennym moich rodziców. Może dlatego odczuwam do tej pory sentyment do linorytu (linoryt to technika graficzna, w której wykonuje się prace poprzez wykonanie matrycy w linoleum i odciśnięciu jej na np. papierze). A tak na poważnie, to od zawsze lubiłem tworzyć i interesowałem się sztuką, dlatego podjąłem naukę najpierw w Zespole Szkół Artystyczno-Projektowych w Tarnowskich Górach, a następnie Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach. Po ich ukończeniu nadal tworzę.
Co Pana najbardziej inspiruje?
Tak naprawdę wszystko, co mnie otacza. Czasami inspirująca jest jakaś rozmowa, muzyka, podróże, ale od dawna wyjątkowe znaczenie ma dla mnie miejsce, w którym mieszkam, czyli Śląsk, a dokładnie Tarnowskie Góry. Warto też podkreślić, że w pracy kreatywnej trudno rozdzielić czas pracy i czas odpoczynku, właściwie ciągle myśli się o projektach, a pomysły przychodzą niekiedy w nieoczekiwanych sytuacjach. Warto więc mieć przy sobie szkicownik i notować pomysły. Bardzo cenię sobie też wsparcie najbliższych. Czasami jedno wypowiedziane słowo może być inspirację do serii ilustracji.
Jaką rolę odgrywają Tarnowskie Góry i Śląsk w Pana pracy?
Tak jak już wspomniałem w poprzedniej odpowiedzi, to jedna z ważniejszych inspiracji. Oczywiście każde miejsce wpływa jakoś na człowieka, ale na mnie wpłynął akurat ten kawałek świata. Tutaj mieszkam, pracuję, mam przyjaciół. Tęsknię za każdym razem, gdy wyjeżdżam na dłużej. Cieszę się, gdy lokalne firmy lub instytucje zapraszają mnie do współpracy. Tak powstały m.in. projekty koszulek dla marki Gryfnie, książka "Był sobie pałac" realizowana dla Muzeum w Tarnowskich Górach, czy publikacja "Superheld_innen Schlesiens" zilustrowana dla Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej. Ta ostatnia jest mi bardzo bliska, ponieważ prezentuje sylwetki znamienitych postaci z Górnego Śląska, często już dawno zapomnianych, a to dla mnie fascynujący temat. Jest też sporo prac, które były inspirowane wprost Tarnowskimi Górami. To m.in. film animowany "O Rybka!" prezentujący autorską wersję znanej legendy o chłopie Rybce i jego odkryciu (film dostępny na kanale YouTube autora), który oglądają najmłodsi zwiedzający w Zabytkowej Kopalni Srebra.
Jak wspomina Pan projekty realizowane z Górami Kultury i pracę nad zeszytami o powiecie tarnogórskim?
Tarnowskie Góry to miasto z niezliczoną ilością ciekawych historii, o których warto mówić i chwalić się nimi. Często ze znajomymi śmiejemy się, że jest tego tak dużo, że można by rozdzielić nimi kilka miast. I rzeczywiście tak jest. Cieszę się, że Góry Kultury zapoczątkowały wydawanie tego typu publikacji w naszym mieście i miło mi, że dzieje się to z moim udziałem. Każdy zeszyt jest zupełnie inny, konsultowany z nowymi ekspertami i, jak się okazuje, wzbudza zainteresowanie nie tylko wśród dzieci. Trzymam kciuki za tego typu działania. Uważam, że jednym z ważniejszych zadań wśród lokalnych społeczności jest edukacja regionalna, by wszyscy byli świadomi, skąd pochodzą, gdzie mieszkają oraz wiedzieli, kto był i czego dokonał przed nimi.
Skąd wziął się pomysł na okładkę tomu "Tarnowskie Góry. Miejskie Opowieści"?
Nie wszystkie inspiracje można dokładnie opisać, czasami pomysły przychodzą ot tak. Tak też było w tym przypadku. Po rozmowie z Wydawcą wiedziałem, że projekt musi być mocno zakotwiczony w Tarnowskich Górach. Może dlatego, trochę przewrotnie, pozwoliłem poruszyć się różnym elementom naszego ratusza oraz sąsiednich kamienic. Wydało mi się to interesujące i po paru wieczorach przed ekranem osiągnąłem to, co najpierw zobaczyłem oczami wyobraźni.
Pana projekty trafiają do książek, podręczników, na koszulki, a nawet do gier planszowych. Które z nich najbardziej Pan lubi?
Przede wszystkim lubię zmierzać się z nowymi wyzwaniami i doceniam, gdy klienci zaskakują mnie swoimi oczekiwaniami co do formy, do której mam dopasować projekt. Cieszę się, gdy napotykam ludzi otwartych, liczących się ze zdaniem ilustratora i dającym mi odpowiednią przestrzeń do działania. To bardzo ważne w większych projektach, w których każdy ma swój zakres odpowiedzialności. Inna sprawa, to fakt, że warto urozmaicać swoją pracę. Każde medium jest inne i do każdego należy podchodzić trochę inaczej. Gdy np. długo pracuję nad ilustracjami do książki, dobrze jest później zająć się czymś pojedynczym i tak na zmianę. Ostatnio powróciłem również do malarstwa olejnego, portretowania znajomych, członków rodziny i wybranych tarnogórzan. To też polubiłem.
Jakie są dziś największe wyzwania w pracy ilustratora?
Wśród najważniejszych wyzwań wskazałbym chyba na stworzenie wyróżniającego portfolio, które zwróci uwagę klientów i jednocześnie pokaże, w jakim zakresie tworzy się prace. Obecnie wiele osób zajmuje się grafiką i warto czymś się wyróżnić, dbając przy tym o łatwy dostęp do swoich prac, np. w Internecie. Dobry ilustrator musi być też nieustannie kreatywny i ciekawy nowych wyzwań, bez tego wiele go ominie.
Który z Pana projektów wspomina Pan najbardziej?
Jest ich wiele, każdy z nich to odrębna historia i nie potrafiłbym wyróżnić jednego z nich. Na pewno warto powiedzieć o pierwszym dużym projektem ilustracyjnym, z którego jestem bardzo dumny, czyli książce pt. "Dom cioci Lusi", którą w 2018 roku wydało gdańskie Wydawnictwo Adamada. To pierwsza drukowana publikacja, do której napisałem tekst i wykonałem ilustracje. To też pierwsza moja książka, która zdobyła główną nagrodę w XVII edycji konkursu "Świat przyjazny dziecku" prowadzonego przez Komitet Ochrony Praw Dziecka. Jestem dumny również ze współpracy ze WSiP (Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne), dzięki której wykonałem ilustracje do podręczników dla przedszkolaków. Mam nadzieję, że umilą im pierwsze kroki w edukacji. Ważny był dla mnie także jeden z ostatnich większych projektów, czyli ilustracje do książki o dawnym Pałacu Biskupów Krakowskich w Kielcach, który obecnie jest siedzibą tamtejszego Muzeum Narodowego. Ten bliżej nieznany mi wcześniej obiekt i opowieść o epoce, w której powstał, autentycznie mnie wciągnęły. Efektem jest publikacja dla najmłodszych zwiedzających, pełna ciekawostek i nawiązujących do nich ilustracji.
Czy jest jakiś projekt, który szczególnie chciałby Pan w przyszłości zrealizować?
Jest tyle rzeczy do zilustrowania, że obawiam się, iż zabraknie mi czasu na wszystko. Co więcej, moja lista cały czas się rozszerza, bo jak wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia. W przyszłym roku będę mógł wykreślić jeden punkt z mojej listy marzeń, ale nie mogę na razie nic zdradzić na temat tego projektu.
Jaką radę miałby Pan dla osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę z grafiką?
Niestety nie mam żadnej ponadczasowej i uniwersalnej rady, bo takiej chyba nie ma. Gdyby istniała, sam chciałbym ją poznać na początku swojej drogi. Ale jeśli miałbym coś wybrać, to zachęciłbym do podążania swoją własną ścieżką i stawiania sobie kolejnych celów. Osoby, które zaczynają z grafiką, namawiałbym też do ciągłego szlifowania swojego warsztatu i niegasnącej wiary w siebie i swoje możliwości. Walt Disney powiedział, że "jeśli potrafisz o czymś marzyć, to potrafisz także tego dokonać...". Potrzebne są do tego upór i cierpliwość, ale efekty zawsze wynagradzają trudy.
Może Cię zainteresować:
O historii, modzie i tarnogórskich inspiracjach. Rozmowa z Anną Gołkowską-Dymarczyk
Może Cię zainteresować: